A może spotkajmy się na rogu Jakubowskiej i…?
Po wojnie nakręciła „Ostatni etap” – pierwszy polski film o międzynarodowym oddźwięku. Został on objęty protektoratem Rady Filmowej ONZ i pokazywany był od Brazylii po Indonezję, w tym w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Po latach świat powrócił do tego filmu.

Książka „Wanda Jakubowska od nowa” autorstwa Moniki Talarczyk-Gubały została wydana przez Wydawnictwo Krytyka Polityczna.
Spotkajmy się na rogu Hasa i Kieślowskiego – wzywała latem łódzka Gazeta Wyborcza do inicjatywy mianowania ulic w Nowym Centrum Łodzi nazwiskami gwiazd związanych z filmową Łodzią i łódzką Filmówką. Fajny pomysł – myślę sobie. Ale… zaraz, na liście kandydatów nie ma ani jednej kobiety! Mamy już co prawda w Łodzi uliczkę Jędrzejewskiej, ale gdzie nazwiska innych kobiet? No nie, proszę Państwa, tak nie może być! A przecież film to nie tylko aktorki, ale też reżyserki, o których jakoś zapominamy. Może warto więc upamiętnić Wandę Jakubowską albo Agnieszkę Osiecką?
Agnieszki Osieckiej nie trzeba przedstawiać. Nie została wprawdzie reżyserką, ale reżyserię studiowała. Ma już swoje miejsce w Śródmieściu: pomnik „Kochanków z ulicy Kamiennej” na ulicy Włókienniczej, kiedyś Kamiennej właśnie.
Ale Jakubowska? Wanda Jakubowska, ta od „Ostatniego etapu”? W towarzystwie romantycznej Osieckiej?
Kto w ogóle kojarzy Jakubowską? Sprawdźmy. Jest biogram na Wikipedii, jest też popularyzatorski z założenia tekst Jacka Szczerby na łamach Wysokich Obcasów. Zaczyna się tak:
Była drobnej postury, nosiła oficerki i miała wąsy, które żółkły od tytoniu, bo odpalała papierosa od papierosa (całość pod linkiem http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,16907975,Wanda_Jakubowska___babcia_polskiego_kina.html). Pierwotnie tekst ten ukazał się w dodatku historycznym Gazety Wyborczej, być może ktoś uznał, że ta niepochlebna charakterystyka powierzchowności Wandy Jakubowskiej to coś, co zainteresuje czytelniczki dodatku kobiecego? W dodatku wygląd kobiety na zamieszczonym zdjęciu nijak się ma do tego opisu. Owszem, niewysoka, ale sympatyczna na oko pani w średnim wieku, w chusteczce na głowie. Ani śladu wąsów. Na innych zdjęciach wygląda jeszcze cieplej, zwłaszcza na tych z planu „Króla Maciusia”. Jednak wąsata baba w oficerkach bardziej pasuje do popularnego wyobrażenia o Wandzie Jakubowskiej, niż wizerunek pani w chusteczce czy jeszcze inny – bywalczyni światowych festiwali filmowych, nakreślony przez Monikę Talarczyk-Gubałę w książce „Wanda Jakubowska. Od nowa” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2015).
Paskudna czy niewygodna? – pyta autorka we wstępie (fragment opublikowany został na: http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/film/20141110/wanda-jakubowska-od-nowa). W wywiadzie dla Radia Łódź Talarczyk-Gubała, wykładowczyni łódzkiej filmówki, próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak to się stało, że o Jakubowskiej mamy nie tyle niepamięć, co złą pamięć. Zwraca uwagę, że ta zła pamięć, całkiem niesłusznie przyczepiła się do Jakubowskiej jak do wszystkiego, co związane z PRL i tradycją przedwojennej jeszcze lewicy.
Pamiętamy Jakubowską propagatorkę, a nawet propagandystkę. Nie chcemy pamiętać, że odsunięto ją od zajęć, a potem usunięto ze Szkoły Filmowej za dopuszczenie do realizacji studenckiej etiudy Filipa Bajona pokazującej wydarzenia grudnia 1970 w Trójmieście (https://www.radiolodz.pl/posts/12204-wanda-jakubowska-jest-ikona-rozmowa-z-monika-talarczyk-gubala). Nie pamiętamy jej ekranizacji „Nad Niemnem”, bo premierowy pokaz przerwał wybuch drugiej wojny światowej. Nie pamiętamy „Ostatniego etapu”, bo od dawna nikt, poza historykami filmu, do niego nie wraca. I kto chce pamiętać pierwszy (pierwszy w ogóle, nie tylko w Polsce) film o obozach?
Uśmiechamy się na myśl o ekranizacji „Króla Maciusia” Korczaka, bo kino dziecięce to właściwe miejsce dla kobiety reżysera. Tylko, że mimo dziecięcego bohatera, to film o polityce i sama Jakubowska nigdy nie zgodziłaby się na zapędzenie do kobiecego getta. Zresztą reprezentuje pokolenie, w którym kobiety miały więcej do powiedzenia w filmie i sztuce niż następna generacja, wepchnięta do szufladek produkcji dziecięcych, oświatowych i dokumentalnych. Zaczynała przed wojną i zrobiła wtedy nie tylko „Nad Niemnem” (którego kopia zaginęła). Po wojnie zaś nakręciła „Ostatni etap” – pierwszy polski film o międzynarodowym oddźwięku. Został on objęty protektoratem Rady Filmowej ONZ i pokazywany był od Brazylii po Indonezję, w tym w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Po latach świat powrócił do tego filmu. Jakubowska sama nie mogła zrozumieć sukcesu, jaki odniósł on w 1993 roku na Festiwalu w Telluride w USA, dokąd zresztą zaproszono ją jako klasyczkę kina.
Choć film ten zapewnił jej nieśmiertelność i tytuł „matki wszystkich filmów o Holokauście”, studenci woleli widzieć w niej „Matkę Boską Jakubowską”, bo jej troska o studentów wydawała się nieograniczona. Obejmowała także bezpośrednią, choć dyskretną pomoc materialną. Do tematyki wojennej powróciła w „Spotkaniach w mroku” opartych o pisarstwo Stanisławy Fleszerowej-Muskat.
Barbara Hollender, podczas wywiadu dla tygodnika Ekran w 1987 roku, zapytała Wandę Jakubowską o to, jakie chwile ze swego życia wspomina najmilej. Jakubowska najpierw poprosiła o wyłączenie dyktafonu, a potem powiedziała:
Zamknij dziecko to pudełko, to powiem. Najmilsze są bibki po zakończeniu kolejnych etapów realizacji. Kiedy człowiek zjedzie zmęczony z planu i ma jeszcze ochotę na to, żeby strzelić kielicha i zatańczyć.
Mam nadzieję, że cytując tę wypowiedź, nie przyczyniam się do powstania kolejnej negatywnej legendy, złej pamięci, tym razem o złej babie z kieliszkiem w ręku.
***
Podczas pierwszej tury konsultacji dotyczących nazewnictwa ulic, alei i placów w NCŁ, Kolektyw Kobiety z nad Łódki zaproponował nazwanie ulic nazwiskami kobiet, m.in. Wandy Jakubowskiej i Agnieszki Osieckiej. W drugiej fazie konsultacji łodzianie i łodzianki będą mogli w głosowaniu zdecydować, które nazwiska kobiet znajdą się na tablicach z nazwami ulic, alei i placów.
PS 1. Tekst nie rości żadnych pretensji do naszkicowania choćby biografii Wandy Jakubowskiej, bo nawet Monika Talarczyk-Gubała nie ważyła się na nazwanie swej książki o Jakubowskiej, pierwszej w ogóle w języku polskim, mianem biografii. Polecam gorąco i odsyłam do linkowanych źródeł.
PS 2. Jeśli chodzi o propozycję umieszczenia nazwiska Wandy Jakubowskiej na planie Nowego Centrum Łodzi, to nie musi koniecznie sąsiadować z ulicą Agnieszki Osieckiej. Nie upieram się. Ewentualnie proponuję rozpatrzenie parytetowej propozycji odciśnięcia śladów filmowej Łodzi na ulicach nowego jej centrum przez parę: reżyserka i reżyser. Spotkajmy się więc na rogu Jakubowskiej i Wajdy.