10 miliardów zadłużenia
Milion dzieci w Polsce nie dostaje zasądzonych alimentów, a 600 000 spraw prowadzą komornicy. W Sądzie Apelacyjnym w Łodzi toczy się około 70 000 spraw, z czego 18 tys. dotyczy dłużników alimentacyjnych z naszego miasta. Taka jest skala problemu. W Łodzi co 10 dziecko czeka na alimenty, które próbuje wyegzekwować komornik.
Z Andrzejem Ritmannem, szefem łódzkiej Izby Komorniczej, rozmawia Aleksandra Dulas.
Aleksandra Dulas: Dług alimentacyjny w Polsce wynosi 10 miliardów. To jest kwota, którą rodzice są winni swoim dzieciom?
Andrzej Ritmann: Nie do końca. To są pieniądze, których egzekucją zajmują się komornicy. A ile jest takich sytuacji, że rodzice wychowujący dzieci z różnych powodów odpuszczają egzekucję, na przykład zakładając, że i tak nie ma możliwości ściągnięcia długu? Tego nie wiemy. Wierzycielem jest zawsze dziecko. Potocznie myśli się, że to są pieniądze dla kobiet. Nic bardziej mylnego. Matka (lub ojciec, choć to zdecydowanie rzadszy przypadek) jest przedstawicielką prawną, opiekunką. Ale pieniądze są dla dziecka. Trzeba to podkreślać bardzo wyraźnie, bo to zmienia obraz sprawy. Nie płacąc alimentów odbieram możliwość dobrego funkcjonowania swoim dzieciom.
Co jest nie tak z prawem polskim, że egzekucja alimentów jest nieskuteczna?
AR: Z samym prawem nie jest najgorzej, ale są sprawy do dopracowania. We wrześniu ubiegłego roku łódzka Izba Komornicza zorganizowała konferencję dotyczącą alimentów. Zrodziło się na niej wiele pomysłów. No i wypracowaliśmy kilka rozwiązań.
Jakich?
AR: Podam przykład. Dzisiaj komornik prowadzący egzekucję długu ma obowiązek raz na pół roku przeprowadzić dochodzenie. To oznacza, że w styczniu zapytam w ZUS-ie, czy dana osoba pracuje; po raz kolejny zapytam w czerwcu. Jeśli dłużnik w tym czasie podjął pracę, alimenty mogłyby być skutecznie ściągane. A nie są. Zatem chodzi o to, aby komornik miał obowiązek powiadomić ZUS o dłużniku, a ZUS w momencie rejestracji pracownika miał obowiązek zgłosić to komornikowi. Zyskujemy czas. W kolejnym rozwiązaniu opracowanym na tej konferencji chodzi o to, żeby nie finansować dłużnika dwukrotnie.
Co to znaczy?
AR: Państwo płaci za dłużnika przekazując wierzycielowi pieniądze z Funduszu Alimentacyjnego. Z drugiej strony dłużnik, który uporczywie uchyla się od płacenia alimentów, może zostać skazany. Utrzymanie więźnia w Polsce to około 3000 zł miesięcznie. Powstał zatem pomysł zastosowania systemu dozoru elektronicznego. Po pierwsze, noszenie opaski to wstyd przed otoczeniem. Po drugie, łatwo sprawdzić, czy ktoś w tym czasie pracuje. I co bardzo ważne, takie rozwiązanie kosztowałoby 300-350 złotych w miesiącu. Same korzyści. Przyjrzenie się artykułowi 209 kk mogłoby znacznie poprawić sytuację. Sądy też nie lubią tego zapisu. Chociaż, kiedy widzę umorzenie śledztwa dotyczącego niepłacenia alimentów z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu, to krew mnie zalewa. No ale wyobrażam sobie, że sędziowie i prokuratorzy zakładają, że ostatecznie odzyskanie pieniędzy jest nieskuteczne. Stąd takie wyroki. Dlatego myślę, że dozór elektroniczny mógłby tu wiele zmienić, również w podejściu prokuratorów i sędziów. Zobaczyliby sens swojej pracy.
Matki też nie chcą mieć byłych partnerów w więzieniu.
AR: Oczywiście. Odium społeczne ciążące na dziecku, którego ojciec przebywa w więzieniu, jest ogromne. A korzyść żadna. Na dodatek nie ma już wtedy praktycznie żadnych szans na wyegzekwowanie alimentów. Alternatywa w postaci nadzoru elektronicznego tworzyłaby zupełnie inną sytuację. Zresztą za opaskę może płacić dłużnik, co być może byłoby jeszcze bardziej motywujące. Będzie miał powody, żeby jak najszybciej się jej pozbyć. Artykuł 209 nabrałby sensu. W tej chwili jest on kompletnie bezwartościowy. Nikt go nie chce. Wymagana jest zmiana prawa, ale to drobiazg. Sejm może się z tym uporać bardzo szybko. Trzeci konkretny pomysł, to Rejestr Uporczywych Dłużników Alimentacyjnych.
Jakie skutki dla dłużnika miałaby taka rejestracja?
AR: Nie kupi telefonu, nie weźmie kredytu. Jest dłużnikiem alimentacyjnym i to jest jawne.
Czy czuje Pan, że obecny Sejm może te zmiany wprowadzić?
AR: Może, tylko czy będzie chciał. Wydawać by się mogło, że jest to temat, którego rozwiązanie powinno interesować wszystkich, bez względu na opcję polityczną. Natomiast doświadczenie uczy, że politycy są w stanie wszystko upolitycznić. Chociaż z drugiej strony, patrząc cynicznie z punktu widzenia wyborów, mogą pokombinować i zastanowić się, które głosy są dla nich cenniejsze? Alimenciarzy, którzy nie płacą, czy matek i dzieci, które za chwilę staną się wyborcami. Może warto tu pokalkulować i podjąć właściwe decyzje. Bardzo cenną inicjatywą, którą politycy powinni się zainteresować, jest powołany przez Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka Zespół do spraw Usprawnienia Egzekucji Alimentów, który pracuje już od kilku miesięcy. Jednym z jego członków jest zresztą komornik Robert Damski, jeden z prelegentów naszej konferencji i pomysłodawca wspomnianych przeze mnie rozwiązań. Pomysły są, ludzie potrzebni do ich dopracowania również. Mamy nadzieję, że znajdą się też politycy, którzy je poprą.
—
Łódzka Izba Komornicza: www.izba.lodzka.komornik.pl